31 października opuścił nas, zmarł, został wezwany do naszego Pana Grzegorz Radkiewicz.
 
Był osobą emanującą dobrem i ja w jego pobliżu wydawałem się sobie lepszy niż jestem.
Nie spieszyłem się z jego poznawaniem... zostawiłem to "naturalnemu rytmowi życia"...
Tym razem ten naturalny rytm zostawił we mnie dziurę pełną łkania i tętniące słowa: SPIESZMY się kochać ludzi...
 
Czasami po czyimś odejściu nazywa się gwiazdę jego imieniem; gwiazda Grzegorza wzeszła na naszym niebie 31 października 2014 roku, gwiazda, która grzeje i świeci Bożą miłością.
 
Paulina, jego narzeczona, napisała tamtego dnia:
 
Grześ tuż przed śmiercią napisał mi, że źle się poczuł i jeśli nie będzie odpisywał na smsy, to znaczy że śpi. 
Nie odpisuje, więc śpi.
Tylko śpi - nadzieja chrześcijaństwa.


Zbudź się, o śpiący, 
i powstań z martwych, 
a zajaśnieje ci Chrystus.